Dzisiejszy dzień był pełen emocji. Było ciepło ale już nie tak upalnie jak w poprzednie dni..
Na szczęscie bo temperatura w bocianim gnieździe była dzisiaj bardzo wysoka.
Najpierw Tadzio, nasz dzielny pisklaczek znów wyfrunął z gniazda. Na krótko, żeby z dachu popatrzeć na okolicę.
Tosia została w gnieździe i zaniepokojona spoglądała gdzie jest braciszek.
Wypad trwał ponad 13 min.
Po powrocie witał się i blisko trzymał Karolki, swojej siostrzyczki. Lubią być ze sobą
Teraz już wiem, dlaczego tak się spieszył do gniazda. Nadleciała mama Tosia i było śniadanko, już drugie dzisiejszego poranka.
Zakotłowało w gnieździe. Tosia szybko się zakręciła i opuściła gniazdo. Pisklęta jeszcze przez chwile szukały tych małych kawałków, które wypadły z wola a nadawały się do jedzenia
Jakiś czas później Karola poszła w ślady swojego brata i też poleciała na pobliski dach ,żeby z innej perspektywy spojrzeć na okolicę o czym donieśli i napisali w bocianiej chacie użytkownicy.
Kiedy zostały same ćwiczył Tadzio skrzydła a potem stały w różnych miejscach gniazda prezentując swoje sylwetki.
Ćwiczenie na rozciąganie. Raz jeden raz drugi, raz jedno skrzydło , raz drugie, potem spojrzenie w dół.
Zaobserwowałam dostawę bocianich smakołyków przez tatę Antka.
Nagroda za próby lotów, póki co na pobliskie dachy, należą się dzieciom obfite posiłki.
.
Zbliżała się godz. 15.00. Zajrzałam na chwilę do gniazda sprawdzić czy pisklęta są, czy może pierwszy raz od wielu dni gniazdo jest puste i ten moment pustego gniazda utrwalić.
Trafiłam na moment karmienia. Tosia dostarczyła jedzonko, które sama z małym trudem wyrzuciła z wola. W gniazdku kotłowało się. Każdy z piskląt chciał jakiś smaczny kawałek zdobyć dla siebie.
Po nakarmieniu piskląt Tosia nie pozostała długo w gnieździe, a kiedy odleciała a pisklęta zostały same w gnieździe dało się zaobserwować coś dziwnego. Pisklak Tadzio, miał na dziobie coś białe zawinięte na dziobie, a pozostała cześć tego czegoś znajdowała się w wolu bociana.
Dało się zauważyć próby przełknięcia tego długiego kawałka, który wpadł do wola ptaka, ale zaczepiony o dziób ptaka nie mógł być połknięty bo zakręcił się na jego dziobie uniemożliwiając połknięcie czy wyplucie. Bocian męczył się ponad dwie godziny dławił wykręcał głowę do tyłu, próbował tą zawartość ( teraz wiemy ,że był to kawał jakiegoś jelita) przesunąć do żołądka. Nic nie pomagało. Zaczęliśmy obawiać się, bo wyglądało to niebezpiecznie.
Tosia też zauważyuła, ze brat zachowuje sie dziwnie i próbowała pomóc Tadziowi uwolnić sie z tej obręczy otaczającej jego dziób
Podejmowaliśmy próby pomocy kontaktując się z ludźmi, którzy swoją wiedzą i doświadczeniem podpowiadali co i jak można zrobić, żeby pomoc a nie zaszkodzić.
Uff, odetchnęliśmy wszyscy z ulgą, gdy nagle ptak wypluł to coś i … natychmiast połknął!!! Siostra Karola, która widziała zmagania swojego brata i nawet próbowała mu pomoc dotykając swoim dziobem jego szyi, w miejscu gdzie ten kawałek utkwił w gardle, podskoczyła z radości, zatańczyła i zamachała skrzydłami. A nasze, obserwatorów, lica rozjaśnił uśmiech
Problem zakończył się pomyślnie dla bocianka.
W tym miejscu dziękuję wszystkim, za gotowość niesienia pomocy w rozwiązaniu problemu bocianka. Dziękuję Administracji portalu Warszawo ( Radkowi i Wojtkowi) za gotowość zorganizowania pomocy i sposobu jej przeprowadzenia podpowiedziany przez pana Jacka z Leśnego Pogotowia w Mikołowie. Dziękujeteż Panu łowczemu, Michałowi, do którego kontakt znalazła i podała na czacie carmen i panu Jackowi, ornitologowi ze Szczecina, który przekazał wiele cennych informacji . Dziękuję wszystkim użytkownikom bocianiej chaty , dla których trudne momenty dzisiejszego popołudnia w życiu naszego bocianka nie były obojętne , radzili, wspierali i byli z nami i…. z bocianami….
Bocianki mają teraz spokojną noc:
"Odrobina dobra okazana zwierzęciu lepsza jest niż cała miłość do ludzkości " Richard Dehmel