Dziś nasza Anulka tez skończyłaby 11...ale niestety nie ma jej wśród nas...
, takie to bocianie życie , podobne do naszego-ludzkiego.
Zastanawiam się zawsze jakby to było , gdyby jej nie zabrakło...
Od jajka ją "wychowywałam", nie tylko ja zresztą ,cała nasza chata jej kibicawała....cieszyliśmy się że rośnie , że apetyt jej dopisuje i mimo ,że najmłodsza
nie dała sobie " w kaszę dmuchać". Widzę ją jak uczy sie stać na prostych nóżkach , jak ćwiczy skrzydełka podskakując zabawnie , jak mizia dziobaskiem rodzeństwo i podbiera im co najlepsze kąski....jak robi swoje pierwsze kółeczko nad gniazdem i jak bomba wpada do dołka i wreszcie odlatuje w Świat daleki....Przepraszam ,że się tak rozkleiłam...ale to chyba dlatego ,że wyczuwam ostatnie już chwile patrzenia na pozostałą dwójeczkę naszą.Jeszcze kilka dni i już ich nie zobaczymy, zostanie nam puste gniazdo...i jak to mówi bajka; jeszcze wrzesień, pażdziernik, listopad , grudzień, styczeń, luty i znowu będziemy w niepewności czekać na przylot naszych Antków.
Dziś nasz chaciany literat szarik skrobnął coś na " kolanie" i żeby nie ulecialo jak nasze bocianki postanowiłam zostawić to Tu dla pamięci...szarik sorry ,ze bez Twojej zgody
Tytuł: "Odloty" - Już ciężkie ,granatowe chmury przechadzają się po niebie,już wiatr coraz częściej bawi się z licmi w berka,słoneczko rzadko spogląda na ziemię,odbija się od wody jak od lusterka.Bociany wiedzą- nadszedł czas odlotów,smutna to prawda,ale z tym się godzą i machając skrzydłami na pożegnanie,nieśpiesznie od nas odchodzą.
Nie gniewaj się szarik, ale musiałam....buziaczki na przeprosiny