przez Nellie » 23 lip 2011, o 23:06
Kiedy zajrzałam dzisiaj do tego gniazda zobaczyłam dwa bociany. Ucieszyłam się sądząc, że widzę pisklęta, które jeszcze niedawno w gnieździe widywałam. Jednego dnia zobaczyłam puste gniazdo. Sądziłam, że bocianie pisklęta już fruwają i kiedy zaglądam akurat ich nie ma w gnieździe. Prawda okazała się jednak smutna.
Para, którą zobaczyłam w gnieździe to dorosłe bociany, rodzice, którzy jak nasze Antośki stracili swoje cztery pisklęta.
Pierwszego bocianka, który nie poruszał się w gnieździe zaobserwowano 20.go czerwca. Następnego dnia było obrączkowanie piskląt. Usunięto z gniazda martwego. Akcja obrączkowania pozostałych piskląt została bardzo sprawnie przeprowadzona.
Prawdopodobnie z tego pośpiechu ornitolodzy nie przyjrzeli się kolejnym żywym jeszcze pisklętom gdyż następnego dnia nie żył kolejny pisklak. Na Węgrzech panowały wówczas wielkie upały. Ornitolodzy przypuszczali, że przyczyna zgonu tych dwóch piskląt był brak wody do pojenia, której dorosłe bociany nie przynosiły ( może nie przynosiły w wystarczających ilościach przy takich upałach).
25go czerwca zaobserwowano pozostałe dwa pisklęta lezące w niepokojących pozycjach. Następnego dnia rano podjęto decyzję zabrania dwóch pozostałych piskląt z gniazda. Na dole okazało się, że jeden z piskląt nie żyje.
Prawdopodobną przyczyną odejścia piskląt było grzybicze zapalenie płuc. W ub. sezonie ta para straciła swoje pisklęta zanim zostały zaobrączkowane. Przypuszcza się więc, że przyczyną mogą być zarodniki grzybów, które znajdują się w materiale budulcowym w gnieździe.
Para bocianów: Zala i Lena , podobnie jak nasze Antek i Tosia mocno przeżyły stratę piskląt. Przylatywały do gniazda, szukały ich, czekały na ich powrót…
Teraz para bocianów Zala i Lena są same i jak nasze Antośki powracają do gniazda.
Ponieważ para ta drugi sezon już nie wyprowadzi piskląt, odeszły zanim mogły opuścić gniazdo , na węgierskim forum są naciski, żeby sprawdzić obecność zarodników grzybów, które zabiły pisklęta.
Jest jedna iskierka w tej smutnej historii. Jeden z dwóch piskląt zabrany z gniazda przeżył i znajduje się w węgierskiej klinice weterynaryjnej, gdzie poddany został leczeniu.
Dzięki opiece i wysiłkowi tamtejszych weterynarzy dochodzi do lepszej formy. Szczęśliwie tylko górne drogi oddechowe miał zaatakowane, leczenie przynosi efekty i pisklak zdrowieje. Do gniazda nie wróci, gdyż tam zachorował, więc nie jest ono bezpieczne.
Są duże szanse, że do końca sezonu dojdzie do formy, nauczy się latać i dołączy do braci bocianów, którzy zbiorą się na sejmiku by polecieć do Afryki.
Wszystkie te informacje mam od gersendy z "Ptasiej Wyspy", której serdecznie dziękuje.
"Odrobina dobra okazana zwierzęciu lepsza jest niż cała miłość do ludzkości " Richard Dehmel